Chyba wszystkie poradniki, w których zawarte są diety odchudzające przestrzegają przed kolacją. Ta ukazywana jest jako wszelkie zło, którego absolutnie musimy się wystrzegać. I ja trzymałam się tej zasady, ale już mi przeszło. Blisko sześć miesięcy nie jadłam po obiedzie nic, piłam jedynie wodę. Co więcej, nie jadłam nie tyle po godzinie 18:00, ale już od około 16:00 burczało mi w brzuchu.
Nie tędy droga, ale żeby to zrozumieć potrzebowałam czasu i profesjonalisty, dzięki któremu zrozumiałam własny system trawienny. Okazuje się, że kolację jeść można, tyle że rzeczywiście nie warto opychać się żeberkami czy chlebem ze smalcem. Wszystko z umiarem.
Przede wszystkim dzisiaj jadam kolacje i to każdego dnia. Systematycznie, ostatni posiłek jest moim piątym w ciągu doby i jak najbardziej jest mi z tym doskonale. Co więcej, jadam kolację po godzinie 18:00!!! Dietetyk wyraźnie zaznaczył, bym nie jadła później niż dwie godziny przed pójściem spać – to wtedy spowalnia się nasz system trawienny.
Co jem na kolację? Rozmaite dania. Może to być chudy twarożek, sałatka warzywna, owoc. Ważne, żeby unikać potraw o dużej zawartości tłuszczu bowiem te spowalniają metabolizm i długo zalegają w żołądku. Ciekawostką jest też fakt, by unikać produktów, które wykazują dużą zawartość błonnika – te mogą powodować niestrawność i wzdęcia a z takimi dolegliwościami na pewno się nie wyśpimy. Odradzam też jedzenia w porze wieczornej słodyczy bowiem spowolniony metabolizm dłużej będzie trawił cukier.
Niestety, prawda jest taka, że większość z nas jeśli nie zje kolacji to po kilku godzinach zacznie podjadać, niektórzy wstaną w nocy i powędrują do lodówki w poszukiwaniu przekąski. Właśnie dlatego lepiej jest najeść się wieczorem, mieć dobry sen i wstać kolejnego dnia z nową energią aniżeli pakować w siebie puste kalorie.
Jeśli masz wyrzuty sumienia z powodu zbyt obfitej kolacji to nic nie stoi na przeszkodzie, by 30 minut po jej spożyciu odbyć lekki trening. Ja niejednokrotnie ćwiczyłam wieczorem – nie wiem czy ćwiczenia dały rezultaty natomiast ja na pewno czułam się o wiele lepiej.
Musimy wziąć też pod uwagę, że organizm każdego z nas jest inny. Nawyki żywieniowe nie będą działać na każdego w ten sam sposób. Opisuję wam moją dietę, mój plan żywienia. Jeśli ktoś woli jednak zrezygnować z kolacji to jego wola. Ja jestem tylko przekonana, że lekka sałatka jeszcze nikomu nie zaszkodziła a na pewno wpływa lepiej na spokojny sen aniżeli pusty, domagający się pożywienia żołądek.
Komentarze w “Czy kolacja to zabójstwo?”
Dobry tytuł przykuwa uwagę prawie jak w tele expresie.
wchodzęboczytamkomentarze