W naszym rodzimym kraju ciągle panuje mit, jakoby nasza żywność była czymś wyjątkowym na skalę światową. Chodzi mi tutaj o owoce i warzywa, uprawiane przez polskich rolników, którzy wstają codziennie o piątej rano aby głaskać pomidorki i podlewać konewką ogórki. Wierzy się, że polskie rośliny spożywcze cechują się unikalnymi, nieznanymi nigdzie na świecie cechami i są szczególnie zdrowe, ekologiczne i w ogóle najlepsze. W odróżnieniu od zgniłego zachodu, gdzie panuje sztuczność, GMO i pestycydy.
W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Kraje zachodu, takie jak Niemcy, Włochy i Francja, a nawet Kanada i Stany Zjednoczone, mają tak naprawdę bardzo wydajne i zdrowe rolnictwo.
Ostatnio w mediach podnoszony był alarm o umowie między Kanadą a UE, porozumieniu handlowym. Porozumienie to miałoby znieść wszystkie cła na żywność, przez co drastycznie zwiększyła by się wymiana towarów spożywczych między Europą a Kanadą. Zaczęło pojawiać się wiele głosów, jakoby nasz rynek miał czekać zalew niezdrowej, kanadyjskiej żywności, tanich sztucznych jabłek i kukurydzy GMO.
Mówiło się także, że obniży się bezpieczeństwo żywności, bo żywność z Kanady taka potencjalnie niebezpieczna i nie wiadomo co do niej dodają. Nie to co nasze zdrowe, rodzime bulwy, rosnące tuż za płotem u lokalnego rolnika, pana Andrzeja.
W rzeczywistości jest tak, że nad bezpieczeństwem kanadyjskiej żywności czuwa kanadyjska agencja inspekcji żywności, która jest naprawdę dobra w tym, do czego została powołana. Bardzo rzadko zdarzają się jej wpadki. Agencja ta czuwa nad żywnością na tyle dobrze, że przez dwadzieścia lat od jej założenia nie zdarzyła się w Kanadzie jeszcze żadna afera żywieniowa. Dzięki dokładności tej organizacji, Kanadyjczycy na co dzień mają na swoich stołach idealnie zdrową i bezpieczną żywność.
Z kolei w Polsce wszyscy znamy afery z przemysłową solą sprzedawaną jako spożywczą, trującym mięsem, podrobionym suszem jajecznym. I tak dalej i tak dalej. Afery są nagłaśniane na cały kraj, ale sprawcy cały czas pozostają bezkarni i trują dalej. Po tylu aferach w polskiej branży żywieniowej, nie wiem czy można ufać jakiemukolwiek jedzeniu, które wychodzi od naszych krajowych producentów. Także kompletnie nie rozumiem głosów, które najeżdżają na jakość kanadyjskiej żywności, która jest świetnie kontrolowana, podczas gdy u nas panuje syf jak w Ugandzie.
To samo odnośnie GMO i pestycydów.
Och, warzywa i owoce z kanady to samo GMO i w dodatku pryskane pestycydami. To prawda. Ale zgadnijcie jak jest w Polsce. Jest dokładnie tak samo. A nawet gorzej. Mit polskiego rolnika podlewającego pole samą wodą ze źródełka i kupką krówki jest błędny. Polscy rolnicy szprycują uprawy najmocniej ze wszystkich europejskich krajów.
W Polsce mamy słabe gleby. I żeby coś z nich wyrosło, trzeba używać wspomagaczy. Inaczej nie zobaczylibyśmy tylu warzyw i owoców warzywniaku, bo po prostu plony były by za niskie, żeby wszystkich wyżywić.
Dodatkowo, kilka lat temu, amerykańska organizacja EWG, opublikowała raport najbardziej pryskanych roślin. Zgadnijcie co „wygrało”. Jabłka. Tak, te jabłka, które są naszym produktem eksportowym numer 1. Na topie listy pryskanej żywności znajdują się także takie produkty jak truskawki, seler, ogórki, ziemniaki, czyli wszystko, co jest masowo uprawiane u nas w Polsce.
Ale nie patrzmy tylko na warzywa i owoce. Spójrzmy też na mięso. Na zachodzie mamy wysokiej jakości szynki. W Hiszpanii mamy chorizo, we Włoszech prosciutto. W Japonii mamy wołowinę Kobe, znaną na całym świecie. A w Polsce? W Polsce jest kiełbasa za 10 zł/kg, której połowa składu to solanka. Oczywiście kiełbasa jest z Constaru, przez co na półce przeżywa swoją drugą młodość, bo została wyczyszczona z pleśni i wystawiona z powrotem na sprzedaż. Ale Polak to je, truje się i dalej będzie mówił, że polskie najlepsze.
Wróćmy na chwilę do owoców i warzyw. Jeśli jedliście kiedyś jakiś owoc lub warzywo z kraju zachodniej Europy, wiecie jaka jest różnica pomiędzy nimi a polskimi produktami. Zachodnie warzywa pięknie pachną. Kosztują więcej, ale ta cena idzie w parze z najwyższą jakością. Jeśli choć raz spróbujesz włoskich pomidorów, już zawsze będziesz patrzyła krzywym okiem na te polskie czerwone coś, przy czym widnieje etykieta „pomidory”, które jak pomidory w ogóle nie smakują ani nie pachną.
Jesteśmy oszukiwani na każdym kroku, głównie przez nas samych. Przez głupie mity, które przez lata pokutują w naszej świadomości. Może warto wyzbyć się ich i przyznać, że nasza żywność jest zwyczajnie marna. To stworzy podwaliny do starań o poprawę jej jakości. Wtedy będziemy mogli konkurować z innymi krajami właśnie jakością, a nie naszymi narodowymi złudzeniami.
Sama prawda. Zawsze jak widzę te warzywa i owoce w biedrze to słabo mi się robi. Nie kupuję w ogóle tego syfu.
Adrianna
Najlepiej narzekać jakie to rodzime produkty są niezdrowe i ogólnie fee. Warto pamiętać że żywność u nas jest najmniej przetworzona więc się nie zgadzam z autorką.
eva
I potem ludzie się dziwią dlaczego tyle ludzi choruje na raka w polsce. Ano dlatego.
Hania
skąd ty się wziąłeś, padalcu ?
Jadłeś w ogóle te „smaczne” francuskie, niemieckie, holenderskie jarzyny ?
Ja niestety tam mieszkam i zjadam to świństwo na co dzień. Podczas gdy w Polsce nie mogę się nasmakować do syta polskiej marchwi czy ziemniaków.
Takie ruskie ku*estwo jak ty powinno się rozstrzeliwać pod lasem, ty załgany parszywy zasrańcu.
Cezar
Widzę, że prawda boli. Jedz dalej pyszne polskie warzywa to wkrótce zaczniesz świecić w nocy. Tylko proszę potem nie lecz się w polskich szpitalach za nasze podatki.
Kasia
Warto także dodać, że jedząc naszą rodzimą żywność bardzo łatwo zarazić się AIDS, chodzi szczególnie o mięso.
Madziuula
W polsce jak w chlewie
Tom
Pamiętajcie, wszyscy komentujący, że taki artykuł musi być poparty źródłami. W tym artykule nie podano ANI JEDNEGO źródła, dlatego jego wiarygodność jest na poziomie 0%
mate
Twój komentarz też nie zawiera żadnych źródeł, więc jego wiarygodność wynosi dokładnie 0,0%.
Kasia
Bardzo dobry uswiadamiajacy, podbudowujacy i pomocny artykul
esfarmi